Czas wakacji trwa, zatem nadal planujemy odpoczynek,
czy to na łonie natury, czy w bardziej zorganizowanych miejscach.
czy to na łonie natury, czy w bardziej zorganizowanych miejscach.
Tym razem postanowiliśmy odwiedzić ten rejon Polski, o którym marzyliśmy od dawna,
a głównym priorytetem miał być aktywny wypoczynek.
a głównym priorytetem miał być aktywny wypoczynek.
Oczywiście było mnóstwo obaw o pogodę, gdyż ta w górach zmienia się jak w kalejdoskopie.
I rzeczywiście początek zapowiadał się niezbyt pomyślnie:
z domu wyjechaliśmy z temperaturą 27 °C, a na miejscu - Karpacz przywitał nas deszczem
i zaledwie 13 stopniami...
i zaledwie 13 stopniami...
Piątkowe deszczowe popołudnie uratował usytuowany w pobliżu Hotel Gołębiewski.
Zregenerowani, odprężeni i dopieszczeni przez wszelkiego rodzaju udogodnienia hotelu
ruszyliśmy w teren, aby nieco spenetrować miejsce naszego weekendowego wypadu.
I chociaż pogoda nadal psuła atrakcyjność pięknie położonego Karpacza- spacerując po jego uliczkach odkryliśmy niezwykłą Świątynię Wang - kościół ewangelicki przeniesiony z Norwegii.
Znajdujący się na dość stromym wzniesieniu, z pięknym widokiem na sąsiednie góry
oraz charakterystycznym, bardzo starym cmentarzyskiem zaspokoił nasze potrzeby poznawcze
i zrekompensował pogodowe niezadowolenie.
I jak to w górach bywa kolejny dzień zapowiadał się już dużo lepiej, ale nie na tyle,
aby zdobywać szczyty. Postanowiliśmy zatem ruszyć w głąb Dolnego Śląska
i zapoznać się z jego atrakcjami oraz pięknym krajobrazem.
A ponieważ od pewnego czasu marzyłam o tym, aby odwiedzić dwie cudowne galerie
ze starociami, a znajdujące się zbyt daleko od mojego miejsca zamieszkania -
wykorzystałam ten moment na odwiedziny.
Jedną z nich jest znajdująca się w Łomnicy (trasa między Karpaczem a Jelenią Górą)
galeria staroci pod nazwą "Coś na mole".
To przeniesiona z Proszówki słynna "Naftalina", która nadal zaskakuje ciepłem gospodarza
oraz magią tego wyjątkowego miejsca. Oczywiście nie mogłam wyjść stamtąd bez zakupów,
ale o tym w następnym poście...
Oczekując na właściciela galerii dotarliśmy do znajdującego się naprzeciwko pałacu.
Spacer po parku naładował nasze baterie na cały dzień, a wrażenia wizualne zachęciły do odwiedzin innych znajdujących się w tej okolicy atrakcji, która nie bez powodu nazywa się Doliną Pałaców.
Obok galerii odnaleźliśmy sklepy z regionalnymi produktami, w których można kupić m.in. pyszny chlebek, dżemy, soki lub ozdoby, a nawet lnianą odzież.
Ciekawość poprzedniego miejsca "Naftaliny" doprowadziła nas do Proszówki
i Galerii "Stare Klimaty".
Nowy właściciel pokazał nam swoje królestwo,
w którym oprócz starych mebli głównie królowały szklane przedmioty.
Wracając do Karpacza zahaczyliśmy o Termy Cieplickie -
kolejny punkt, który można zaliczyć w tych regionach w razie niepogody.
Zregenerowani i zadowoleni wracaliśmy już do centrum Karpacza kiedy to przed oczami mignęła tablica Ogrody Japońskie w Przesiece. Od razu pomyślałam - muszę tam być!
Poszukując ogrodów całkiem przypadkiem trafiliśmy na drogę do Wodospadu Podgórnej
oraz Kaskad Myi. I tu z całą stanowczością mogę stwierdzić, że zadurzyłam się okolicami Karpacza.
Pluszcząca woda w strumykach, pokonująca z nie lada wyzwaniem przeróżnej wielkości głazy kamienne, cudownie rozmieszczone ścieżki spacerowe wśród zieleni, zapachu drzew i bogatego runa leśnego pozostaną na długo w mej pamięci. Pomyślałam od razu - ależ ta nasza Polska jest piękna!!!
Napotkani przypadkowi ludzie na ścieżkach często mówili:
"to kolejna nasza wizyta w tym miejscu" i wcale się im nie dziwię, gdyż Karkonosze urzekły nas
swoją urodą dogłębnie...
W końcu docieramy do ogrodów japońskich, aby nasycić oczy różnymi pomysłami i aranżacjami wykonanymi przez właścicieli.
Ogrody są imponujące, a najciekawsze miejsca to wodospad, płynąca rzeczka oraz duży staw
w dolnej części posesji.
Spacer wśród roślin i ścieżek jest bardzo inspirujący...
Stanowi wspaniałe zakończenie dnia pełnego wrażeń i odkrytych nowych miejsc.
Kolejny poranek wita nas piękną pogodą, a ponieważ prognozy zapowiadają się pomyślnie
na cały dzień - pierwsza myśl - ruszamy w góry!
Cel to Śnieżka - najwyższy szczyt Karkonoszy, ale też trudne do pokonania szlaki.
Wybieramy niebieski, gdyż jest usytuowany najbliżej naszego pensjonatu.
Przechodząc obok Świątyni Wang wkraczamy na kolejne piętra górskie.
Bez pośpiechu, jednostajnym krokiem pokonujemy trudne momentami miejsca, co jakiś czas zatrzymując się pod tablicami i w miejscach do tego wyznaczonych.
Właściwie do końca trzymamy się szlaku niebieskiego, dopiero pod samą Śnieżką decydujemy się
na czarny szlak.
Widoki momentami zapierają dech w piersiach, zatem droga się wydłuża, bo oczywiście trzeba nacieszyć oko tym, co się widzi...
Docierając na szczyt masz wrażenie, że uczestniczysz w jakimś ważnym wydarzeniu.
Tłum turystów oblega Śnieżkę zarówno od strony polskiej, jak i czeskiej robiąc zdjęcia i uwieczniając swoje wyczyny na pamiątkę. Panorama Karkonoszy rekompensuje wszystko...
Wracamy łagodniejszym szlakiem - niebieskim, by wkroczyć w ten wyjątkowo trudny,
ale też krótki - czarny szlak. Zdobywanie Śnieżki kończymy po 7 godzinach wytężonego wysiłku.
Usatysfakcjonowani wracamy do pensjonatu, aby zregenerować siły na następny - ostatni już dzień.
Rano z niecierpliwością oczekujemy prognoz, a te są dla nas bardzo pomyślne.
Zmotywowani wyczynem poprzedniego dnia ruszamy zdobywać kolejną górę.
Tym razem naszym celem są masywy skalne - Pielgrzymy oraz Słonecznik.
Idąc tym samym szlakiem obok Świątyni Wang dochodzimy do Polany, aby przejść na żółty szlak
w kierunku skał. Ścieżka jest dość wąska i stroma, prowadzi nad "wiszącymi" torfowiskami.
Po drodze cudowne widoki oraz naturalne bogactwo Karkonoskiego Parku Narodowego.
W końcu docieramy do Pielgrzymów - są imponujące...
Po krótkiej przerwie szybko nabieramy sił do dalszej drogi.
Przed nami do zdobycia Słonecznik - skała znajdująca się na północnym zboczu Smogorni, a która widoczna jest właściwie w całej Kotlinie Jeleniogórskiej.
Bardzo stromą ścieżką dochodzimy do celu zostawiając za sobą cudowne widoki oraz coraz bardziej oddalające się Pielgrzymy.
ruszyliśmy w teren, aby nieco spenetrować miejsce naszego weekendowego wypadu.
I chociaż pogoda nadal psuła atrakcyjność pięknie położonego Karpacza- spacerując po jego uliczkach odkryliśmy niezwykłą Świątynię Wang - kościół ewangelicki przeniesiony z Norwegii.
Znajdujący się na dość stromym wzniesieniu, z pięknym widokiem na sąsiednie góry
oraz charakterystycznym, bardzo starym cmentarzyskiem zaspokoił nasze potrzeby poznawcze
i zrekompensował pogodowe niezadowolenie.
I jak to w górach bywa kolejny dzień zapowiadał się już dużo lepiej, ale nie na tyle,
aby zdobywać szczyty. Postanowiliśmy zatem ruszyć w głąb Dolnego Śląska
i zapoznać się z jego atrakcjami oraz pięknym krajobrazem.
A ponieważ od pewnego czasu marzyłam o tym, aby odwiedzić dwie cudowne galerie
ze starociami, a znajdujące się zbyt daleko od mojego miejsca zamieszkania -
wykorzystałam ten moment na odwiedziny.
Jedną z nich jest znajdująca się w Łomnicy (trasa między Karpaczem a Jelenią Górą)
galeria staroci pod nazwą "Coś na mole".
To przeniesiona z Proszówki słynna "Naftalina", która nadal zaskakuje ciepłem gospodarza
oraz magią tego wyjątkowego miejsca. Oczywiście nie mogłam wyjść stamtąd bez zakupów,
ale o tym w następnym poście...
Oczekując na właściciela galerii dotarliśmy do znajdującego się naprzeciwko pałacu.
Spacer po parku naładował nasze baterie na cały dzień, a wrażenia wizualne zachęciły do odwiedzin innych znajdujących się w tej okolicy atrakcji, która nie bez powodu nazywa się Doliną Pałaców.
Obok galerii odnaleźliśmy sklepy z regionalnymi produktami, w których można kupić m.in. pyszny chlebek, dżemy, soki lub ozdoby, a nawet lnianą odzież.
Ciekawość poprzedniego miejsca "Naftaliny" doprowadziła nas do Proszówki
i Galerii "Stare Klimaty".
Nowy właściciel pokazał nam swoje królestwo,
w którym oprócz starych mebli głównie królowały szklane przedmioty.
Wracając do Karpacza zahaczyliśmy o Termy Cieplickie -
kolejny punkt, który można zaliczyć w tych regionach w razie niepogody.
Zregenerowani i zadowoleni wracaliśmy już do centrum Karpacza kiedy to przed oczami mignęła tablica Ogrody Japońskie w Przesiece. Od razu pomyślałam - muszę tam być!
Poszukując ogrodów całkiem przypadkiem trafiliśmy na drogę do Wodospadu Podgórnej
oraz Kaskad Myi. I tu z całą stanowczością mogę stwierdzić, że zadurzyłam się okolicami Karpacza.
Pluszcząca woda w strumykach, pokonująca z nie lada wyzwaniem przeróżnej wielkości głazy kamienne, cudownie rozmieszczone ścieżki spacerowe wśród zieleni, zapachu drzew i bogatego runa leśnego pozostaną na długo w mej pamięci. Pomyślałam od razu - ależ ta nasza Polska jest piękna!!!
"to kolejna nasza wizyta w tym miejscu" i wcale się im nie dziwię, gdyż Karkonosze urzekły nas
swoją urodą dogłębnie...
W końcu docieramy do ogrodów japońskich, aby nasycić oczy różnymi pomysłami i aranżacjami wykonanymi przez właścicieli.
Ogrody są imponujące, a najciekawsze miejsca to wodospad, płynąca rzeczka oraz duży staw
w dolnej części posesji.
Spacer wśród roślin i ścieżek jest bardzo inspirujący...
Stanowi wspaniałe zakończenie dnia pełnego wrażeń i odkrytych nowych miejsc.
Kolejny poranek wita nas piękną pogodą, a ponieważ prognozy zapowiadają się pomyślnie
na cały dzień - pierwsza myśl - ruszamy w góry!
Cel to Śnieżka - najwyższy szczyt Karkonoszy, ale też trudne do pokonania szlaki.
Wybieramy niebieski, gdyż jest usytuowany najbliżej naszego pensjonatu.
Przechodząc obok Świątyni Wang wkraczamy na kolejne piętra górskie.
Bez pośpiechu, jednostajnym krokiem pokonujemy trudne momentami miejsca, co jakiś czas zatrzymując się pod tablicami i w miejscach do tego wyznaczonych.
Właściwie do końca trzymamy się szlaku niebieskiego, dopiero pod samą Śnieżką decydujemy się
na czarny szlak.
Widoki momentami zapierają dech w piersiach, zatem droga się wydłuża, bo oczywiście trzeba nacieszyć oko tym, co się widzi...
Docierając na szczyt masz wrażenie, że uczestniczysz w jakimś ważnym wydarzeniu.
Tłum turystów oblega Śnieżkę zarówno od strony polskiej, jak i czeskiej robiąc zdjęcia i uwieczniając swoje wyczyny na pamiątkę. Panorama Karkonoszy rekompensuje wszystko...
Wracamy łagodniejszym szlakiem - niebieskim, by wkroczyć w ten wyjątkowo trudny,
ale też krótki - czarny szlak. Zdobywanie Śnieżki kończymy po 7 godzinach wytężonego wysiłku.
Usatysfakcjonowani wracamy do pensjonatu, aby zregenerować siły na następny - ostatni już dzień.
Rano z niecierpliwością oczekujemy prognoz, a te są dla nas bardzo pomyślne.
Zmotywowani wyczynem poprzedniego dnia ruszamy zdobywać kolejną górę.
Tym razem naszym celem są masywy skalne - Pielgrzymy oraz Słonecznik.
Idąc tym samym szlakiem obok Świątyni Wang dochodzimy do Polany, aby przejść na żółty szlak
w kierunku skał. Ścieżka jest dość wąska i stroma, prowadzi nad "wiszącymi" torfowiskami.
Po drodze cudowne widoki oraz naturalne bogactwo Karkonoskiego Parku Narodowego.
W końcu docieramy do Pielgrzymów - są imponujące...
Po krótkiej przerwie szybko nabieramy sił do dalszej drogi.
Przed nami do zdobycia Słonecznik - skała znajdująca się na północnym zboczu Smogorni, a która widoczna jest właściwie w całej Kotlinie Jeleniogórskiej.
Bardzo stromą ścieżką dochodzimy do celu zostawiając za sobą cudowne widoki oraz coraz bardziej oddalające się Pielgrzymy.
Powrót do pensjonatu jest dla nas pestką - wracamy nie spiesząc się, a przy okazji zapamiętujemy wspaniałe krajobrazy i niespodzianki, które nam się po drodze natrafiają...
Niedaleko Polany schodzimy inną ścieżką w kierunku centrum Karpacza
i wychodzimy obok Wodospadu Dzikiego.
Zakup pamiątek kończy nasz spontaniczny,
ale też niezwykły i bardzo aktywny weekend w Karpaczu.
Od razu wskakujemy w samochód, bowiem już wiemy,
że od następnego dnia idzie wielkie załamanie pogody.
Piękne krajobrazy Dolnego Śląska rekompensują zmęczenie
i powodują budzenie tęsknoty za kolejnym wypadem w te wyjątkowe rejony.
To była nasza pierwsza wizyta w Karkonoszach, ale z całą pewnością stwierdzam, że nie ostatnia!
Mogłabym nawet śmiało rzec, że "zakochałam się w Dolnym Śląsku na zabój"!
Z pewnością tu powrócimy, aby odkryć nowe interesujące miejsca i oczywiście zdobywać nowe szczyty i atrakcje tych wyjątkowych gór...
Do widzenia, do zobaczenia, do następnego napisania...
Życzę wszystkim tu zaglądającym wyjątkowo udanej, słonecznej i radosnej końcówki wakacji!
Pa, pa, pa...
Witaj Beatko:) Bardzo się cieszę, że odwiedziłaś "nasze" strony, ja też spędziłam kilka dni w Karpaczu i nawet mam w przygotowaniu post o tym pięknym ogrodzie japońskim w Przesiece:)
OdpowiedzUsuńMasz niezwykły dar opowiadania o miejscach, które udaje Ci się zobaczyć. Imponujące:)
Świetne zdjęcia, super miejsce, wycieczka naprawdę imponująca,pełna wrażeń :-) uuu nie będę zazdraszczac:-)
OdpowiedzUsuńThat's an incredibly great places! Greetings
OdpowiedzUsuńKarpacz i okolice to wspaniałe widoki. Spędziłam tam wiele czasu, ale przyznam się nie byłam w ogrodzie japońskim. Muszę to nadrobić. Pozdrawiam:):):):)
OdpowiedzUsuńNie byłam w Karpaczu i okolicy. Dzięki Tobie mogłam zobaczyć piękne widoki.
OdpowiedzUsuńPodziwiałam ogród japoński.Piękne zdjęcia i świetnie wszystko opisałaś.
Pozdrawiam i życzę następnych udanych wypadów.
Beatko widzę, że bardzo bardzo udany :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe wędrówki odbyliście. Pięknie opisujesz swoje przeżycia, piękne zdjęcia. W Łomnicy byliśmy w ubiegłym roku. Ludzie z pomysłem i pasją z ruin odbudowali rodzinne gniazdo i dali mu nowe życie. "Naftaliny" niestety jeszcze tam nie było, ciekawa jestem Twoich skarbów : )
OdpowiedzUsuńPolska jest najpiękniejsz-to jest pewne. Niedawno wpadł mi do głowy właśnie Karpacz, my jedziemy tam jesienią. Mam nadzieję, że pogoda dopisze. Nie ukrywam, że jestem ciekawa kolejnego wpisu,aby dowiedzieć się jakich zakupów dokonałaś:) pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńPiękne widoki... nasze góry są piękne!!!
OdpowiedzUsuńściskam kochana i życzę udanego weekendu
Potwierdzam, mnie też Karkonosze zachwyciły i marzę by tam znów powrócić!
OdpowiedzUsuńPięknie! Choć mieszkam na przedmieściach Warszawy to uwielbiam Dolny Śląsk. W Karpaczu byłem 2 lata temu. Na tygodniowych wakacjach. Piękna okolica! Wspaniałe zdjęcia zrobiłaś! Cudny weekend! Gratulacje!
OdpowiedzUsuńW tym roku też zachwycałam się Karkonoszami :)
OdpowiedzUsuńJa byłam rok temu.Zachwycam się tymi miejscami choć mieszkam w górach.Śliczne zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAle pieknie tam! Zarowno architektura, jak i przyroda robia wrazenie!
OdpowiedzUsuńDolny Śląsk i oczywiście nasz kraj ma tak wiele do zaoferowania.
OdpowiedzUsuńBeatko, cudowna relacja i przepiękne zdjęcia.
Znam ten hotel, byliśmy tam dwa lata temu zimową porą.
Polecam go każdemu.
Serdecznie pozdrawiam:)
Piękne widoki!!!Cudowne zdjęcia!!! Serdecznie pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńCudowną miałaś wycieczkę. Z przyjemnością powędrowałam z Tobą:)
OdpowiedzUsuńTak, piękna jest nasza Polska!!!
Pozdrawiam:)
Ta Świątynia Wang zwala z nóg ! I to gdzie ? U nas ?!
OdpowiedzUsuńTak, urocze są te strumyki leniwie płynące ...
Zazdroszczę tak owocnych wakacji :):)
Zafundowałaś mi piękną wędrówkę - piękne zdjęcia i klimatyczne miejsce.
OdpowiedzUsuńBeautiful photos, Beata!!! :)
OdpowiedzUsuńDzięki Beatko za cudowne zdjęcia - urzekające zakatki- Święta prawda! Mamy w kraju bezcenne perełki natury
OdpowiedzUsuńBeatko przepiękne odkryłaś okolice coś wspaniałego by się wybrać i podziwiając odpoczywać :)
OdpowiedzUsuńCudna wycieczka, ja zawszę powtarzam że u nas jest przepięknie :)
pozdrawiam
Wycieczka naprawdę imponująca,pełna wrażeń cudowna pełna niespotykanych widoków Karpacza w Światyni Vang bylam juz dawno wiecej nie pozwiedzalam bo byla brzydka pogoda serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudowna wycieczka!!! Piękne zdjęcia!!!!!
OdpowiedzUsuńPiękna ta nasza Polska:) Spędziliście wspaniały weekend, widoki są imponujące. Ciekawa jestem zdobyczy z galerii staroci:) Serdeczne pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńAleż piękne zdjęcia pokazujesz! Wspaniała wycieczka.
OdpowiedzUsuńCudowna fotorelacja i urzekająca okolica do odwiedzenia !! Masz rację Beatko, w tych strumykach można się zakochać ! Bardzo chciałabym zwiedzić ogród japoński i jestem ciekawa Twoich zakupów w galerii staroci !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ale cudna wyprawa,na Śnieżce byłam ale w tych ogrodach nie a widzę,że warto:)pozdrawiam i miłego wypoczynku.
OdpowiedzUsuńO Naftalinie czytałam już kilka razy i zazdroszczę wizyty tam. Kiedy ja byłam w Łomnicy jeszcze tego sklepu tam nie było. Już jutro i ja będę wędrować w nieznane, więc z przyjemnością pooglądałam twoje relacje.
OdpowiedzUsuńDzień dobry :-) Wpadł mi w oko Twój komentarz u Agatki i postanowiłam zajrzeć do Ciebie. A tu patrzę post o miejscu, które mnie zachwyciło. Byłam w Cieplicach w sanatorium, jestem po wypadku, słabo chodzę ale do Term chodziłam z koleżanką i wycieczki z przewodnikiem więc rozczuliłam się wspominając ten czas. Akurat towarzysko nie bardzo się rozerwałam ale dusza uszczęśliwiona została patrząc na ten piękny krajobraz. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, że mogłam znów na ten świat popatrzeć :-)
OdpowiedzUsuńKarkonosze nie są dla nas bliżej znane Czas się zmobilizować i wreszcie je dotknąć z bliska ☺
OdpowiedzUsuńDzwonki na pierwszym zdjęciu wyglądają niesamowicie! ❤
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia.
Pozdrawiam serdecznie.
Kolejny punkt na mojej coraz dłuższej liście.
OdpowiedzUsuńA zdjęcia prześliczne.
Pozdrawiam:)*
Jak ja się cieszę, że spodobały się Karkonosze. Ja mam to prawie na co dzień gdyż tutaj mieszkam. Lubię wędrować i fotografować te piękne strony. Pozdrawiam i Zapraszam na blog http://ajaks-fotografia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMoje rodzinne strony :) Pochodzę z miejscowości niedaleko Świeradowa-Zdrój, a w Karpaczu i Karkonoszach byłam wiele razy. Cieszę się, że Ci się podobało :)
OdpowiedzUsuńPiękne okolice, wspaniałe zdjęcia :) Deszcz i zimno wkurzają najbardziej, ale czasem dzięki nim możemy zajrzeć do ciekawych miejsc, na które byśmy nie wpadli gdyby nie brzydka pogoda. A to zawsze jakiś plus :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo zakochanie Twoje jest podobnie jak u mnie, zawsze mnie gna w Tatry ale raz wybralam sie w Karkonosze i zakochalam sie od razu...troche je zeszlam, ale Twoje ciekawostki na deszczowe dni sa dla mnie rewelacja...a jakie piekne zdjecia zrobilas, juz chce sie tam jechac. JA w deszczowe dni pojechalam do Jeleniej Gory ( piekna), do zamku Książ, so Swidnicy...wiec jest gdzie pojechac w razie niepogody.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis zrobilas.
Cudowne wakacje i piękne zdjęcia:-)) Ja jestem zakochana w Karkonoszach:-)) Uwielbiam Karpacz:-))) To jeden z najczęstszych kierunków naszych górskich wypraw:-)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:-))
Dolny Śląsk jest niesamowity i ciągle odkrywa się tam coś nowego. Ty też mnie zaskoczyłaś w tym poście. Bo w Karpaczu byłam wiele razy, a jednak kilka miejsc było dla mnie zupełnie nowych.
OdpowiedzUsuńAparat fot.zawsze warto ze sobą mieć, piękne zdjęcia i wspaniały wypoczynek Beatko :)
OdpowiedzUsuńPiękne widoki :) Dawno nie byłam w tamtym rejonie, muszę znowu go odwiedzić ! :)
OdpowiedzUsuńCzy z pogoda czy bez polskie góry maja swój urok !
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Karkonosze i ich atrakcje tak bardzo Was miło ujęły. Atrakcji tam jest moc, i to dla wszystkich :)
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja okraszona bardzo ładnymi zdjęciami :)
Pozdrawiam i życzę udanego dnia i kolejnych pięknych wycieczek :)
We wrześniu zeszłego roku wędrowałam z M. po Karkonoszach od Szklarskiej Poręby. Niesamowite wrażenia i niezapomniane wspomnienia...
OdpowiedzUsuńOd strony Karpacza góry wyglądają równie pięknie!