Nikt nie pamięta, gdzie stała, czy w kuchni, czy w sypialni, czy w dawnej sieni...
Wiem tylko, że to szafka mojej nieżyjącej już babci Gertrudy.
Jej historia jest bardzo interesująca, przypomina losy człowieka tułacza.
Porzucona, stała na deszczu, popychana falami wiatru, przeznaczona do spalenia...
Zauważyliśmy ją i przygarnęliśmy.
Długo służyła jako stolik do zaparzania kawy i herbaty w baraku na budowie naszego domu.
Chociaż stała w kurzu i w pyle doczekała się wreszcie innego lokum.
Po wprowadzeniu do nowego domu postawiliśmy ją w garażu. Przynajmniej cieplejsze miejsce, bardziej uporządkowane, ale jeszcze nie idealne. Stała tam 20 lat, otulona pajęczynami,
chowała różne narzędzia gospodarcze: gwoździe, śrubki i wiertarki.
W końcu nadeszła chwila wybawienia jej z życiowych kajdan...
Po wprowadzeniu do nowego domu postawiliśmy ją w garażu. Przynajmniej cieplejsze miejsce, bardziej uporządkowane, ale jeszcze nie idealne. Stała tam 20 lat, otulona pajęczynami,
chowała różne narzędzia gospodarcze: gwoździe, śrubki i wiertarki.
W końcu nadeszła chwila wybawienia jej z życiowych kajdan...
Nadszedł czas, kiedy ludzie poszukują rzeczy oryginalnych, starych, zrobionych nie przez roboty
w produkcji masowej, ale wykonane ręką człowieka. Odnawiają je, nadają im nowy charakter.
Tak było też z moją szafeczką.
Przetarłam ją papierem ściernym i odkurzyłam pyłek. Po wyschnięciu zaczęłam malować, najpierw
2 warstwami emalii akrylowej "dekoral" (odcień - szary platynowy), a potem 2 kolejnymi farbą akrylową "luxens" (odcień satynowy - kremowy). Dzięki temu uzyskałam efekt starej szafki,
ale odnowionej.
żeby nadać jej bardziej szlachetny wygląd. Na koniec nałożyłam 3 warstwy lakieru.
Dziś wiem, że nigdy jej nie wyrzucę, gdyż widać na niej ślady I i II wojny światowej jaką przeżyła
oraz historię życia mojej babci.
po niepożądanych gościach i ślady okaleczeń, to mogę powiedzieć, że jest piękna, ma swój charakter
i swoją wartość.
Jestem z niej bardzo dumna...