26 stycznia 2016

Pokochać magię filcowania






To była miłość od pierwszego wejrzenia...
Specyficzny materiał do tworzenia czyli wełna czesankowa - 
 jednym razem szorstka, innym delikatna jak jedwab, dająca wiele możliwości form i kształtów 
w zależności od koloru, potrzeb i przeznaczenia.
Dzięki własnej wyobraźni, kreatywności lub po prostu gotowych wzorów pozwala na wykonanie czegoś niepowtarzalnego, jedynego w swoim rodzaju, czego nie zobaczysz w produkcji masowej, 
gdyż wykonanie ręcznie powoduje unikatowość gotowych wyrobów.




Naukę filcowania rozpoczęłam od prostych ozdób: korali, kolczyków, bransolet i broszek.
 Potem stopniowo pojawiały się filcowe dekoracje, a nawet torebki, czy szale. 
Ta moja wariacja trwa już około 5 lat, przez ten okres czasu nagromadziłam w domu  sporą dawkę wełny czesankowej w przeróżnych kolorach i z różnorodnych źródeł - początkowo kupowałam ją
 w galeriach, następnie wymieniałam kolory z koleżankami, a bardziej poszukiwane kolory zamawiałam przez Internet. 
Znacie to uczucie kiedy dopada Was wena - wyciągacie druty, szydełka, igły lub inne produkty 
w zależności od swojej pasji,  ja wyjmuję odpowiednie kolory i zatracam się w pełni w świecie filcu...




Niewątpliwą pomocą okazały się pozycje znane na rynku jako wademecum pracy z filcem. 
To książki następujących autorek: 
Ireny Biskup i Justyny Wróbel - Mikołajczyk.
W prosty i przystępny sposób tłumaczą na czym polega przygoda z filcem, jak zrobić ciekawą biżuterię, fajną torebkę lub nawet etui na komórkę. 
Z czystym sumieniem polecam dla zainteresowanych filcowaniem. 





Dzisiaj prezentuję ubiegłoroczną pracę - 
szalik z kwiatami, który uważam,  jak na pierwszą tego typu pracę - wyszedł całkiem, całkiem...
Pomysł zaczerpnięty z przedstawionych wyżej pozycji.






 Szalik jest bardzo cieplutki, można go układać w dowolny sposób, 
a kolorystyką dodaje lekkości i blasku niejednej stylizacji.






Jest wykonany techniką filcowania na mokro
 z wykorzystaniem bardzo delikatnej wełny czesankowej, 
która nieco gorzej się filcuje niż ta szorstka i gruba,
 ale za to jest przyjemniejsza i nie drażni skóry podczas noszenia.







Ciekawa jestem czy posiadacie wyroby z filcu,
 czy wykonywałyście kiedykolwiek prace z wełny czesankowej.
Co sądzicie o tej technice, czy jest trudna, czy łatwa, czy podobają Wam się takie rzeczy...



     


Na dzisiaj to wszystko.
Przede mną trudny okres - końcówka półrocza,
czyli jeden wielki "kocioł" -
praca, praca i praca...
Postaram się jednak nie zapomnieć o Was.
Do zobaczenia :)
 

20 stycznia 2016

Jeszcze odrobina Czarnogóry





Witajcie kochani :)

Tęskniąc za wiosną, soczystą zielenią, kolorami i ciepłym, delikatnym wietrzykie
otulam Was wspomnieniami z moich ubiegłorocznych wakacji do Czarnogóry.








Zainspirowana wpisami blogowych koleżanek, dotyczącymi wakacyjnych wspomnień,
 i ja zatęskniłam za błękitem nieba, za palmami, gorącem, które wprost uwielbiam i innymi rzeczami.

Zatem -
osoby, które lubią podróżować zapraszam na krótki spacer
  wśród przeróżnych roślin śródziemnomorskich. 








Wędrówkę rozpoczynam od bugenwilli - rośliny często spotykanej w klimacie śródziemnomorkim,
 a od której nazwy pochodziła nazwa naszego pensjonatu w Czarnogórze. Przedstawione na zdjęciach pnącze wyrastało ponad dach wyróżniając budynek na tle innych zabudowań w okolicy. Panujący tu klimat sprzyja powstawaniu nowych kwiatostanów, które na końcówkach gałązek tworzą ogromne, obsypane w kwiecie pędy.









Cudowna bogumiła wspinała się ponad najwyższe piętra budynku królując wysoko nad wszystkimi dachami i ozdabiając przy okazji taras wypoczynkowy znajdujący się na dachu. Pierwszy raz widziałam roślinę w Chorwacji i byłam pod wrażeniem tego z jaką lekkością oplata budynki, mury, pergole i wszelkiego rodzaju podpórki oraz płoty.








Gorący klimat doskonale sprzyja roślinie,
 a ta z kolei odwdzięcza się pięknymi kolorami rozjaśniając niejedną posesję. 








Chyba nie trzeba szczególnie podkreślać jak pięknie prezentują się owoce różnych roślin,
 które upodobały sobie zwłaszcza pergole przydomowe, dodatkowo tworząc cień mieszkańcom, zwierzętom i samochodom. To cudowne uczucie - siedzisz sobie pod naturalnym parasolem 
i masz w zasięgu ręki owoce kiwi, nektarynki lub winogron. Do dziś pamiętam smak dojrzałej soczystej i mięsistej figi zerwanej prosto z drzewa.







 

 Jak zwykle nie mogę się oprzeć pokusie powąchania kwiatów oleandra,  który napotykam 
na wycieczce. Ogromne egzemplarze tej rośliny tworzą niejednokrotnie całe aleje 
wzdłuż nadmorskiej promenady.










Bardzo zasmuciłam się ogłoszeniami na palmach, 
które ostrzegają przed pasożytem w postaci żerującego w nich rdzawoczerwonego 
i bardzo niebezpiecznego chrząszcza palm.
Ogarnęło mnie przerażenie - nie wyobrażam sobie, żeby szkodnik ogołocił większość tych roślin, 
a które nadają krajom śródziemnomorskim swoistego klimatu.











Na innej z wycieczek napotykam duże agapanty, które rosną także w moim ogrodzie ale niestety muszę je przed zimą chronić, gdyż nie tolerują mrozu. Cieszę się ich widokiem i zapachem,
 bo jakoś bardziej pasują mi do gorącego klimatu.







 Niestety nie udało mi się zobaczyć najstarszego drzewa oliwnego znajdującego się 
 niedaleko Starego Baru, a liczącego ok. 2000 lat. 
Za to ten pojedynczy egzemplarz wyjątkowo przykuł moją uwagę.








W czasie spacerów dostrzegłam w jednym z parków kolejną roślinę z mojego ogrodu - 
to jaskrawa i wyjątkowa trytoma. Nie mogłam się oprzeć - musiałam uwiecznić jej urodę na fotce. Myślę, że warto tę bylinę posadzić w ogrodzie. Jej egzotyczne kwiaty zachwycają każdego kształtem 
i intensywnymi kolorami.








Ciekawostką była dla mnie roślina na zdjęciu poniżej.
Bardzo delikatna, wiotka i posiadająca drobniutkie, przyjemnie pachnące kwiaty
jasnożółte główki zebrane w duże wiechy.
Długo szukałam informacji na jej temat.
Okazało się, że jest to akacja srebrzysta - drzewko z rodziny mimozowatych










Spacer nie może się obyć bez towarzystwa kaktusowatych, które spotykam na każdym kroku.
  Niektóre z egzemplarzy są naprawdę imponujące i rosną sobie ot tak - w ogródku...
 










Podglądając ogrody w przydrożnych posesjach zwracam uwagę na przeróżne kolorowe rośliny, niektóre z nich można spotkać w naszych ogrodach inne są charakterystyczne tylko dla klimatu śródziemnomorskiego. Zachwycam się ich pięknem...

















Nigdy nie przechodzę obojętnie obok cudownie zaaranżowanych budynków, 
co często jest dla mnie wielką inspiracją podczas zagospodarowania własnego domu.





 

Nie mogłam się również oprzeć gigantycznym kwiatom hibiskusa oraz męczennicy -
 pnącza, w którego kwiatach dopatrywano się symboliki Męki Pańskiej.







 

Kolejna roślina, która zaskoczyła mnie wyjątkowym kwiatostanem to sagowiec, 
który  wbrew pozorom nie należy do palm, za to jest żywą ciekawostką botaniczną - 
reliktem z epoki dinozaurów! 






 
Na koniec zostawiłam kwiat agawy amerykańskiej, który zadziwia tysiącem żółtawych, pachnących
 i rurkowatych kwiatków. Ten cud natury przyciąga każdego turystę ze względu na rozmiar 
i wyjątkowość napotkanych okazów. Jest też powodem zamierania rośliny, bowiem agawa zakwita tylko raz i obumiera pozostawiając niejednokrotnie wysoki kikut często spotykany w tych okolicach.
  



 

Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten długi wpis, ale każda fotka wiąże się z jakimś malutkim wspomnieniem czegoś, co już minęło bezpowrotnie. 

Na zakończenie spaceru wesoła żabcia zakupiona u miejscowej rękodzielniczki.
 Niech jej uśmiech towarzyszy Wam każdego dnia.
 Radosnej końcówki tygodnia.
  Do następnego napisania :)










15 stycznia 2016

Odważna czerwień - filcowa broszka




Po stonowanych szarościach zatęskniłam za bardziej odważnymi kolorami,
 a mianowicie za czerwieniami, które uwielbiam jako dodatki do różnych części garderoby. 
Dzisiaj chcę Wam pokazać broszkę, którą zrobiłam do czarnej sukienki, ale często wykorzystuję ją również jako dodatek do szalika w płaszczu lub filcowej torebki. 







Poniżej kolejne etapy wykonania broszki sposobem filcowania na mokro.
 Pracę rozpoczynam od wyciągania pojedynczych pasm filcu i układania ich w kształcie kwiatka. Następnie polewam całość gorącą wodą połączoną z szarym mydełkiem oraz masuję delikatnie rękami we wszystkich kierunkach. Czynność powtarzam kilkakrotnie z obu stron, kończąc cały etap ugniataniem kwiatka w dłoni. Zimną wodą spłukuję mydełko i pianę, a następnie pozostawiam pracę do wyschnięcia. Przy wykończeniu broszki używam igły do filcowania oraz wełnianych loków,
 aby nabrała bardziej naturalnego wyglądu. Nożyczkami wykonałam ostateczną kosmetykę. 
GOTOWE!





















Broszka jest uniwersalna, a od naszej pomysłowości zależy do czego ją dopasujemy.
 Oczywiście trzeba lubić bystre kolory i filcowe wyroby, które poprzez to, że są wykonywane ręcznie nigdy nie powielą się identycznie - co akurat uważam za ich atut. 















Ciekawa jestem czy takie ozdoby przypadły Wam do gustu, czy też są zbyt odważne. 
Mam nadzieję, że poprzez ten kolor pobudziłam Wasze zmysły i choć trochę dodałam energii 
i inspiracji do własnych prac...
Pozdrawiam cieplutko i życzę miłego weekendu :)