9 lutego 2017

Wianek przedwiosenny


Witajcie :)

Dzisiaj wpadam szybciutko,
 tak szybciutko, jak zrobiłam kolejny wianek na drzwi.




Ostatnią świąteczną dekoracją, jaką chowam do przyszłego roku,
 jest oczywiście wianek z zewnętrznych drzwi.
A ponieważ do prawdziwej wiosny jeszcze daleko
 postanowiłam zrobić ekspresowy wianek przedwiosenny.
Nie wiem, czy ktoś przede mną taką nazwę wymyślił,
 ale nic innego nie przyszło mi do głowy...




Jest prościuteńki w wykonaniu, składa się z kilku elementów i nie jest pracochłonny.
Taka mała propozycja dla osób, które lubią się bawić w wiankowanie, ale nie mają za dużo czasu.
Bazą i największą ozdobą jest oczywiście sam wianek, a przy jego wyborze kieruję się zawsze wyjątkowymi materiałami z jakich jest wykonany. Tym razem zauroczyły mnie nietypowo plecione gałązeczki, które będą tłem do drobniutkich kwiatów imitujących przebiśniegi.





Wybrałam właśnie te kwiaty, ponieważ to symbole zbliżającej się wiosny,
 które kwitną jeszcze w zimie. 
Mają drobniutkie płatki, a zebrane w wiązanki tworzą niezwykłe bukieciki.
Niestety spóźniłam się z kupnem cebulek do ogrodu i nie zdążyłam ich wysadzić
 (ponoć można to robić do grudnia, pod warunkiem, że gleba nie zamarzła).
 





Wstążki z naturalnych materiałów połączyłam klejem na gorąco,
 aby efekt kokardy był ciekawszy
oraz doczepiłam jeszcze jedno dodatkowe lniane pasmo.
 





Wszystko razem połączyłam mocną bawełnianą niteczką
która ma zapobiec rozrzuceniu poszczególnych części 
 pod wpływem silnych przedwiosennych wiatrów.
  




Gotowy wianek zawiesiłam na drzwiach zewnętrznych -
będzie czekał do prawdziwej wiosny na kolejną zmianę...




  
Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedziny i komentarze pod ostatnim zimowym postem.

Okazuje się, że większość z nas tęskni za wiosną i zielenią,
 ja oczywiście też do tej grupy należę :)))
Już nie mogę się doczekać prac w ogrodzie i widoków budzącej się po zimie przyrody.

Do widzenia, do następnego napisania :))) 
Pa, pa, pa...
 

2 lutego 2017

Zima wcale nie jest taka zła...


Witajcie :)

Stwierdzenie "Nie cierpię zimy!" nie jest zbyt oryginalne,
 a jednak tęsknota za wiosną i promykami słońca doskwiera chyba każdemu
Ale to, co zobaczyliśmy dzisiaj za oknem "rozckliło" mnie na dobre...



  


Ogród w białej szacie o poranku, z delikatnymi promyczkami słonka 
przedzierającego się przez gałązki, i do tego coraz bardziej wyraźny błękit nieba...






Od razu robi się jakoś radośniej, tym bardziej, że dość mamy pochmurnych i smutnych dni...
Fajnie zobaczyć całą tę szarość pod białą pierzyną i to w taki cudowny, piękny dzień...
Endorfiny szczęścia buzują w całym organizmie poprawiając mój nastrój,
aż chce mi się wysoko unosić, unosić, unosić...

Świadoma tego, że to bardzo ulotne chwile,
 gdyż grzejące słońce coraz szybciej topi wszystko wokół,
 uwieczniam całe zimowe zjawisko na fotkach.
Rozpoczynam od zimowej damy, która zaprasza na spacer po zimowym ogrodzie.






W tym miejscu widać ogród w całej okazałości.
Dzisiaj okryty bielą staje się elegancki, wyjątkowy i stonowany.
Jeszcze kilka dni temu bardzo tęskniłam za wiosną,
dzisiaj zachwycam się tym, co widzę wokół...






W czasie mojego spaceru sprawdzam karmniki i różne domki dla ptaków,
 oglądam czy nie brakło na drzewach kul tłuszczowych z ziarenkami.
Dzięki nim ogród żyje nawet podczas wysokich przymrozków, gwarno w nim i głośno.
Pamiętam, że ważne dla ptaków są poidełka ze świeżą niezamarzniętą wodą.









Podążając dalej docieram do ogrodowego kominka przykrytego białym puchem.
Zamyślam się na chwilkę, a w głowie kłębi się mnóstwo pomysłów jego wykończenia... 
Ale z tym muszę poczekać do wiosny...






Idąc dalej docieram do naszej kapliczki, dzisiaj niestety niedostępnej.
Postanowiliśmy zamykać ją na okres zimowy, aby chronić jej wyjątkowe wnętrze.







Pod lipą odnajduję starą, drewnianą taczkę.
 Mam nadzieję, że warunki atmosferyczne nie zniszczą jej zbyt szybko
 i będzie długo cieszyć oko w naszym ogrodzie...







Niestety jeden z duszków pilnujących ogrodu uległ zniszczeniu nie tylko przez wilgoć i miękkość materiału, ale przede wszystkim przez owady, które go sobie upodobały.
Dzisiaj okryty śniegiem tuszuje swoje mankamenty...




  


Spacerując dalej napotykam starocie, które zapomniałam schować na zimę.
To już stały element ogrodu, chyba rdza i wszelkie ubytki nadają im jeszcze większego uroku...








Dalej zachwycam się cudownymi białymi obrazami ogrodu.
Zdjęcia pozwolą mi powspominać te chwile, kiedy po śniegu nie będzie już ani śladu...






  


Docieram w końcu do mojego ulubionego miejsca - schodów z podkładów kolejowych.
Wydaje mi się, że mam przed sobą wejście do tajemniczeg zimowego ogrodu,
 pełnego skarbów i niesamowitych niespodzianek.






   




W końcu docieram do różnych placyków wypoczynkowych,
 które służą nam nawet w okresie jesienno-zimowym.
Przykryte śniegiem wyglądają bajecznie...  










Spacer kończę na ogródku wiejskim, tym razem bez moich ulubionych garnuszków. 
Postanowiłam je schować na zimę, dlatego płotek z pni drzewek wydaje się trochę pusty...





  


Wracając podziwiam błękitne niebo - 
stanowi cudowne tło dla obsypanych puchem gałązek.






  


Jeszcze ostatnie spojrzenie na przykryty śniegiem ogród.
Pewnie kiedy wrócę z pracy, po śniegu nie będzie ani śladu...
Aż, chciałoby się krzyczeć "Zimo trwaj!"...








I choć tęsknię za wiosną to takie widoki uzmysławiają mi,
 że dopiero mamy początek lutego, a zatem zimę w pełni!
Pomyślałam sobie, że zima nie jest w końcu taka zła...

A jakie oblicze zima pokazała u Was?
Czy lubicie tę porę roku?
Czy na Waszych blogach zapanowała już na dobre tęsknota za wiosną?  

Pa, pa, pa!
Żegnam się z Wami
i wysyłam wszystkim
 cieplutkie zimowe pozdrowionka :)))