Witajcie :)))
Dzisiaj wpadam szybciutko, aby pokazać Wam kawałek innego świata...
Pobyt w Anglii był dla mnie nowym doświadczeniem, to zupełnie inne klimaty niż w Polsce...
Spodziewałam się deszczowej pogody, a na miejscu zastałam ponad 30 stopni i całkowicie inną wilgotność powietrza - kropelka potu nie spadła mi z nosa...
Ludzie na ulicy uśmiechają się do ciebie, nikt nie goni, nikt się nie spieszy...
Kobieta za oknem ze stoickim spokojem podlewa kwiaty przed pracą. Sąsiad spokojnie otwiera drzwi, wynosi śmieci, by po chwili wsiąść do samochodu. I tak codziennie przez cały tydzień (uwielbiam takie podpatrywanie ludzi, zwłaszcza gdy okna są nisko usytuowane, co umożliwia wnikliwą obserwację).
Nie mogę oczywiście siedzieć cały czas w domu - ciekawość zżera mnie do upadłego - muszę wyjść
z mieszkania, coś dotknąć, coś zobaczyć...
z mieszkania, coś dotknąć, coś zobaczyć...
Na pierwszy rzut idą domki mieszkańców - jakże inne od polskich. Ulica przypomina zabudowę
w szeregu, gdzie wszystkie mieszkania są prawie identyczne. Ulice różnią się między sobą, są takie bardziej nowoczesne z piękną czerwoną cegłą i białymi oknami, drzwiami i rynnami, co wygląda bajecznie. Są też starsze budynki, bardziej zaniedbane, czasami opuszczone, bez ogródków, przed którymi nie zobaczysz kosza na śmieci w każdy wtorek...
w szeregu, gdzie wszystkie mieszkania są prawie identyczne. Ulice różnią się między sobą, są takie bardziej nowoczesne z piękną czerwoną cegłą i białymi oknami, drzwiami i rynnami, co wygląda bajecznie. Są też starsze budynki, bardziej zaniedbane, czasami opuszczone, bez ogródków, przed którymi nie zobaczysz kosza na śmieci w każdy wtorek...
Każde mieszkanie znajduje się niemalże obok drugiego, a drzwi do sąsiada to czasem kilka metrów...
Tutaj nikt nikomu nie zazdrości, nikt nie zawiści piękniejszej bramy, czy płotu, lepszych okien, firan, bo tego tu przeważnie nie ma... Wszystkie zabudowania w miasteczku są prawie identyczne...
Będąc w różnych miejscach podczas moich podróży zawsze fascynują mnie ogródki i obejścia przeróżnych domów. Spacerując wzdłuż ulicy dostrzegłam malusieńkie ogródki przed każdym wejściem. Są takie bardziej zadbane, pieczołowicie pielęgnowane przez właścicieli...
Jest też dużo zapomnianych - być może brakuje tu właścicieli, być może wyprowadzili się na jakiś czas, a może po prostu nie przywiązują wagi do takich rzeczy, a ich dom jest tylko tymczasowym lokum.
Idąc dalej dostrzegam ludzi z różnych zakątków świata. To szok dla mnie - aż tyle osób różnej narodowości w jednym miejscu... Każdy żyje swoim życiem, pochłonięty rodziną, pracą, domowymi obowiązkami i problemami...
Kiedy wyruszam na wieś budownictwo okazuje się trochę inne. Wolnostojące domki wyglądają jak zameczki - bardzo klimatycznie wykończone, z charakterem, zadbane i wizualnie - piękne...
Z dala od miasta można odkryć wiele interesujących miejsc. Możesz dotrzeć do bardzo starej świątyni i posłuchać o czym śpiewa wiatr wśród konarów gigantycznych drzew...
Nasycony naturalnymi widokami i dźwiękami możesz powrócić na łono miejskich dróg...
Ruch lewostronny przyprawia mnie momentami o zawrót głowy - już sama nie wiem kto ma pierwszeństwo, kto komu ustępuje... Od razu zauważam niesamowitą tolerancję na drogach, tutaj nie płacę mandatu za przejście nie po wyznaczonych miejscach, a kierowcy zatrzymują się żebyś mógł przejść na czerwonym.
W małym miasteczku szybko zamykają sklepy, a galerie czynne są do 17-tej lub 18-tej. Ryneczek
i uliczki szybko pustoszeją...
i uliczki szybko pustoszeją...
Gdzie się nie obrócisz tam słyszysz polski język, w marketach kupisz polską żywność. Tuż za rogiem ekspedientka - Polka da ci krakowską, polskie mleko lub co dusza zapragnie z polskich produktów. To dodaje ci otuchy i czujesz się swojsko pomimo braku znajomości języka.
Cały czas podziwiasz architekturę, obejścia domów, inną roślinność. W centrum miasteczka ogrody są jeszcze mniejsze, właściwie tyciuteńkie. Większość zaniedbanych i opuszczonych przez ludzi. Widać, że tutaj mieszkańcy nie przywiązują się do mieszkań zbyt długo, idą tam gdzie jest praca.
Ciekawi cię, jak może wyglądać najsłynniejsze miasto na wyspach - czy oblane jest betonem, czy posiada skrawki zieleni i miejsce do zaczerpnięcia powietrza od zgiełku i hałasu autostrad...
Ruszasz dalej i co utkwiło ci w głowie?
Ludzie masowo odpoczywający w londyńskich parkach na leżaczkach, kocach i ławeczkach.
Uderzająca jest mnogość kwiatów przed najsłynniejszym z pałaców...
Obcy ludzie proponują ci fotki z odwzajemnieniem, szkoda tylko, że całości nie dopełnia plusk wody
z fontann z powodu upałów i suszy - to ponoć rozkaz wielmożnej panującej królowej...
Spiesząc do następnej atrakcji miasta mijasz piękne parki i urokliwe zielone place...
Czasami napotykasz ciekawie skomponowany budynek...
Nie zapomnisz spotkania z polską ulicą, na której nic nie przypominało polskiego pochodzenia...
Wreszcie oczekujesz powrotu na spokojniejsze tereny, bez tłumów ciekawskich ludzi i zwiedzających - powracasz na łono natury... Sam się dziwisz sobie, jak dajesz radę w tak obcym kraju - wniosek - nie jest z tobą tak źle - możesz dalej podbijać świat mimo wieku i braku znajomości języka...
Pragniesz kontaktu z naturą i co zauważasz?
Jest pięknie... Dużo zieleni, dzikich miejsc, zwierzęta i ptactwo dokarmiane systematycznie przez ludzi. Jest cudownie, z dala od zgiełku miasta... Takich miejsc jest podobno bardzo dużo na "wyspach".
Są miejsca, które zasługują na uwagę ze względu na nietuzinkowość i chwile, które właśnie tutaj spędzasz z bliskimi. Te miejsca, jak fotografie pozostają na długo w pamięci...
Cały post dedykuję córce, dzięki której mogłam dotknąć odrobinę angielskiego stylu...
Mam nadzieję, że wytrwaliście do końca mojej opowieści...
A ponieważ piszę szybko i bardzo późno, wybaczcie mi ewentualne literówki ;)
P.S.
Mój ogród bierze udział w konkursie - chciałam zaprosić gości bloga do polubienia zdjęć
TUTAJ.
Z góry bardzo dziękuję i pozdrawiam wszystkich wakacyjnie, życząc udanych urlopów i pięknej słonecznej pogody.
Pa, pa, pa,
do następnego napisania :)
Dziękuję za wirtualną wycieczkę.:) Piękne fotki.:) Pozdrawiam serdecznie!:)
OdpowiedzUsuńMówi się , że Anglicy są z natury flegmatykami , to może i to prawa ?
OdpowiedzUsuńTo prawda , że polski język i Polaków można spotkać wszędzie !
Rzeczywiście całkiem inne domki i obejścia niż u nas, a te kwiatowe dywany mnie zachwyciły :))
Znam dość dobrze Anglię, nie znam Walii, Szkocji czy Irlandii Północnej. Ale dla mnie UK to zupełnie inna kultura, znacznie niestety wyższa od naszej. Nie ma takiego chamstwa, prostactwa ,zazdrości, zawiści... Ucz się Polsko póki jeszcze czas :-) Wspaniała wycieczka, serdeczności!
OdpowiedzUsuńTrzeba wyjechać poza Polskę, by zobaczyć inny świat bez zawiści, zazdrości i z takim normalnym życiem. Ale i u nas zdarzają się przebłyski normalności, może właśnie dzięki temu, że Polacy dużo wyjeżdżają i obserwują. Piękny post, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńOgród polubiony! W Anglii nie byłam, więc się nie wypowiadam tylko podziwiam zdjęcia.
OdpowiedzUsuńLovely place! Have a nice week
OdpowiedzUsuńWspaniała wycieczka!!!! Śliczne zdjęcia zrobiłaś i super to wszystko opisałaś!!!
OdpowiedzUsuńZnam trochę te angielskie klimaty. Bywam tam choć 2-3 razy do roku.
OdpowiedzUsuńTeż mnie zachwyca i ...zastanawia.
Cudowny klimat. Moze kiedys odwiedze te rejony :)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce-widać,że są jeszcze zakątki gdzie szanuje się przyrodę i przywiązuje uwagę do ogrodów pełnych kwiatów nie zawsze uprawianych.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, to rzeczywiście inny świat, nie miałem okazji ani szczęścia być a Anglii, znam ten kraj zatem tylko z fotografii i TV. Wyobrażam sobie jednak ile czasu by trwał taki mój spacer takimi ulicami, gdzie dla mnie wszystko byłoby nowe, ciekawe i insze od tego co znam... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSprawiasz, że wygląda pięknie!
OdpowiedzUsuńGreat post dear! You have a nice blog
OdpowiedzUsuńI follow you can you follow me back?
I will be happy
www.guzelvekulturlu.com
Kisses