5 grudnia 2020

Garść świątecznych inspiracji

 

Witajcie po dłuższej przerwie :)))

 


 

Święta tuż, tuż zatem dzisiaj garść świątecznych inspiracji...

W pierwszej kolejności wianek na drzwi - wykonany z gałązek drzewek rosnących w ogrodzie 

i naturalnych dodatków. 

 Do tego delikatne lampki na baterie i wianek GOTOWY! 

 







Nie wyobrażam sobie świąt bez choinki...

W każdym ogrodzie można wykonać coś z niczego...

Przykładem są choineczki zrobione ze starych desek i malutkich pieńków różnych drzew - iglastych, owocowych, liściastych. Im bardziej różnorodne pieńki, tym ciekawsza praca.

 Zresztą zobaczcie sami...




 


 Jeżeli lubicie girlandy to świetnym rozwiązaniem będą mikołajki z szyszek. Ponieważ robimy ozdoby do ogrodu, zatem muszą to być naturalne szyszki. Pozostałe dodatki mogą być przeróżne - ważne, żeby tworzyły spójną kompozycję...








Powoli w ogrodzie robi się świątecznie...

Warto o tej porze roku rozweselić niektóre kąty, tym bardziej, że śniegu jak nie widać, tak nie widać 

i prognozy raczej zapowiadają się wiosenne...










Mam taką skrytą nadzieję, że zobaczymy na święta śnieg i cały ogród okryje śnieżna pierzynka...

Wszak marzenia się spełniają - czyż nie...

Życzę wszystkim spokojnego i radosnego oczekiwania na ten najważniejszy dzień w roku.

Do następnego napisania kochani!

Mam nadzieje, że tym razem szybciej do Was wrócę ;)

Pa, pa, pa!!!

Wesołych, zdrowych i pogodnych Świąt :))) 

 


 



 

24 maja 2020

Puste Ogrody Kapias powoli wracają do życia...


To miejsce szczególne dla mnie - kilka razy odwiedzane w ciągu roku, inspirujące
 i ciągle rozwijające się. Podczas każdej wizyty odkrywasz coś nowego i przenosisz pomysły w swój własny kawałek zieleni. Jakie są w obliczu pandemii, która nas otacza? Zawsze tłumnie uczęszczane przez miłośników ogrodów, jakie są w tej chwili?




Byłam w ogrodach 10 maja i rzeczą, która rzuciła mi się w oczy to puste alejki, puste dróżki, ścieżki
 i przejścia. W mojej pamięci na długo pozostanie bezludna Aleja Lipowa... 




Miało to swoje plusy - mogłam do woli napawać się widokiem rabat, dekoracji, nasadzeń i innych rzeczy... Jednak, tak jakoś bez innych wielbicieli ogrodnictwa nie miało to większej wartości... Czułam się w tym wszystkim bardzo osamotniona, chociaż obok mnie towarzyszyła mi najbliższa rodzina...




Jeżeli ktoś pojawił się na horyzoncie, mijał nas dalekim łukiem, jakbyśmy byli trędowaci... W pewnym momencie pojawił się gospodarz na rowerze. Z ogromną radością przywitał się z nami zachowując odpowiedni dystans. Zrobiło nam się bardzo przyjemnie na sercu...





Pewnie chciał skontrolować wymurowany domek ogrodnika lub też zobaczyć, czy ktoś odwiedza jego królestwo w tych trudnych czasach...


 
 Ogrody nie zawiodły nas oczywiście mnogością roślin, nowych gatunków, 
nowych pomysłów i aranżacji... 


Chciałoby się to potem przenieść na swój grunt... 
Problem tkwi tylko w tym, gdzie to wszystko u siebie ulokować, kiedy własny ogród
 już pęka w szwach...


Zawsze marzyłam o tym, żeby móc zrobić zdjęcia w ogrodach przy mniejszej ilości gości... 
Zawsze szukałam godziny, żeby było, jak najmniej odwiedzających... 
Teraz to marzenie się spełniło i jakoś nie do końca mam z tego satysfakcję...



Patrząc na zieleń i mnogość kolorów smuteczki szybko uciekają w dal... 
Człowiek szybko zapomina w jakich okolicznościach się tu  znalazł...




Pomimo tego wszystkiego warto odwiedzać ogrody, które powoli otwierają się dla zwiedzających. Tylko w takich miejscach możemy zapomnieć o różnych problemach, 
bo czyż zieleń nie działa kojąco na duszę i ciało...




Mam nadzieję, że takiego widoku, jak na zdjęciu u góry nie spotkam więcej w ogrodach... 
Jeżeli już cieszyć się nimi to tylko z innymi ludźmi... 

 
 

26 kwietnia 2020

Bratkowo 2020


Witajcie kochani:)))

Mój ogród nie byłby moim ogrodem bez tych cudownych kwiatuszków...
I chociaż cieszą oko niezbyt długo i trzeba je potem wymieniać na inne to mają w sobie taki urok                              i niepowtarzalność jakiej nie znajdziecie w innych roślinkach...



O bratkach pisałam już wcześniej - TUTAJ 

Wchodząc do ogrodu co roku obsadzam nimi starą beczkę. W ten sposób ożywiam jeszcze ponure kąty i dodaję trochę jaskrawości zielonemu tłu...

 
Bratkami wysadzam koszyki, dzbany, stare naczynia i garnki. Wszędzie tam, gdzie jest jeszcze miejsce i odpowiednie tło znajdują się sadzonki bratków. 


Czasami długo szukam dla nich odpowiedniego miejsca... Biegam wtedy po ogrodzie z dzbankiem                        lub innym naczyniem, żeby w końcu postawić je na zaszczytnym miejscu...


Żółte bratki kupuję zawsze przed kapliczkę. Ta odmiana nie tylko ożywia to miejsce, ale sprawdza się podczas pielęgnacji i mocnych wiatrów.

 
 Trudniejszymi w uprawie są wyszukane kolory bratków. Są delikatniejsze i mniej odporne na podmuchy silnego wiatru, ale nie mogłam się im oprzeć... 


 Bratki towarzyszą mi wszędzie, nawet podczas porannej kawy w ogrodzie...  
Jest jeszcze tyle fajnych odmian, ale co roku staram się wybierać inne kolory. Tylko żółte tradycyjnie królują na swoich miejscach...


 A czy wy lubicie bratki? 
Czy nie zniechęca was to, że trzeba je potem wymieniać na inne kwiaty? 
Napiszcie o tym! 


Dla mnie to kwiaty wyjątkowe...
Ich kolorem i subtelnością pragnę was pokrzepić choć trochę...
I pamiętajcie - jeszcze będzie dobrze...
Trzymajcie się mocno!
Życzę wszystkim dużo, dużo zdrówka:)))

15 marca 2020

Ogród lekarstwem na wszystko...


Witajcie!!!

Dzisiaj zapraszam wszystkich na spacer po ogrodzie w poszukiwaniu wiosennych niespodzianek.

Pragnę też przekazać wszystkim tu zaglądającym ogrom pozytywnej energii w tak trudnym momencie w jakim się znajdujemy...

Uwięzieni we własnych domach dla dobra ludzkości i z troski o najbliższych mamy więcej czasu na kreatywność... 
Stąd dzisiejszy wpis, tak długo oczekiwany przez znajomych, których spotykam na co dzień, co jest dla mnie ogromną motywacją...


Piękna pogoda zmusiła mnie do wyjścia z domu i spacerku na świeżym powietrzu.
Mogłam w ten sposób zrobić bilans prac ogrodniczych - wszak wiosna zbliża się wielkimi krokami...
Na pierwszy rzut oka podsumowałam stan grabienia trawników i doszłam do wniosku, że jeszcze sporo pracy przede mną... 


W ogrodzie królują o tym czasie ciemierniki, które będą cieszyć oko aż do czerwca. Zachęcam do ich sadzenia, bo to naprawdę cudowne roślinki. Całą swoją urodę kryją pod zwisającymi płatkami kielichów. Po odwróceniu kwiatka czeka na nas nie lada niespodzianka...


Nowością w ogrodzie stał się biały ciemiernik - jestem ciekawa, czy zaaklimatyzuje się tak, jak te różowe...


 Idąc dalej napotkamy jedne z pierwszych kwitnących o tym czasie prymulek. Nie tylko ożywiają ogród, ale ich kolor rozwesela nawet największego ponuraka... Polecam każdemu.


Przy okazji chciałam się pochwalić, że moje karmniki zostały naprawione, bo tegoroczne wichury zniszczyły część z nich, a w moim ogrodzie stanowią bardzo ważne miejsce stołowania wszelkiego ptactwa...


Ważną przedwiosenną czynnością jest powrót figurki do kapliczki. Z obawy o troskę przed jej zniszczeniem wolę ją schować na zimę, by mogła radować oko i serce przez cały rok...


Szukam dalej i co widzę - oczywiście krokusy!
Nie może ich zabraknąć w ogrodach o tym czasie. U mnie kwitną trochę później ze względu na zacieniony ogród, ale ma to swoje plusy. Podczas kiedy inni już dawno się z nimi pożegnali, ja odkrywam je na nowo...


Podążając dalej oczywiście natrafiam na kwitnące o tej porze wrzośce. Najbardziej urzekły mnie białe wokół starego koła - mają już swoje lata, ale przycinanie ogranicza ich ekspansję na ścieżki, więc mogą dalej sobie rosnąć w tym miejscu...


 Obok kominka rosną różowe wrzośce i wydaję mi się, że też są niczego sobie...
Sprzyja im świeża ziemia, w której je posadziłam i zdziwilibyście się, bo wcale nie kwaśna, a raczej ciężka i gliniasta, jak większość ziemi w moim ogrodzie...


Przy okazji pokażę wam mój ziołownik przygotowany do ekspansji roślin. W tym roku postanowiłam wykopać niepotrzebne rośliny i zostawić faktycznie tylko zioła i te krzewy, które wymagają regeneracji.


Spacerując po ogrodzie sprawdzam stan moich płotków i garnuszków, które na nich wiszą, bowiem nie chowam już ich na zimę. To taka lekcja przetrwania dla nich, a w razie jakichś ubytków już cieszę się na nowe zakupy na targu staroci. 


I tak chodzę w kółko, i w kółko - kilka razy tą samą drogą...
Czasem myślę, że dobrze mieć w ogrodzie ścieżki, bo wtedy trawnik nie cierpi tak mocno wczesną wiosną przez zadeptywanie...


Dalej napotykam nowe niespodzianki...
Sami zobaczcie jakie fajne, aż serducho się cieszy...


I to nie koniec tych niespodzianek, bo rośliny wyczuwając ciepło wychodzą na każdym kroku spod ziemi. Ten wiosenny cud jest zjawiskiem niezwykle radującym moje ciało i umysł...
Te maleńkie roślinki wychodzące na świat spod zimnej jeszcze ziemi są balsamem na duszę, terapią na troski, siłą napędową do życia...


Zatem żegnam się z wami tą pozytywną wiosenną energią...
Zachęcam wszystkich, którzy mają taką możliwość, czas i chęć do tworzenia własnych, wyjątkowych ogrodów. 
I jeszcze jedno - nie każcie innym za was tworzyć wasze własne ogrody. Nie szkodzi, że nie będą tak doskonałe, jak w Inernecie na zdjęciach, ale będą wasze osobiste... A poza tym nikt nie odbierze wam radości tworzenia czegoś własnego... Zatem twórzcie sami to, co podoba wam się najbardziej i jeszcze jedno - nie popadajcie w skrajności. Wasz ogród będzie najwspanialszy, bo to będzie wasz niepowtarzalny i osobisty styl...


Pozdrawiam cieplutko wszystkich tu wpadających:)))
Życzę zdrówka, zdrówka i ponownie zdrówka!!!
Do następnego napisania:)))

P.S. I jeszcze jedno - nie zapomnijcie już zakupić feromon na ćmę bukszpanową. Za niedługo powiesimy wiaderka z tym specyfikiem. To ważne dla tych, którym przetrwały te ładne krzewy.