5 maja 2019

Wiosenne przebłyski w ogrodzie


Witajcie :)))

Dzisiaj wpadam, aby rozweselić majówkową szarość i ponurość...
Fotki z wiosennego ogródka z przebłyskami słońca i kolorami kwitnących pięknotek dla Was 
na zakończenie długiego, ale zimnego weekendu.
Na początek gospodarze witający gości przed bramą - jako zaproszenie do ogrodu...




 
 Zwłaszcza gospodarz zachęca wszystkich do odwiedzin
 i chwilowego zatrzymania się wśród zieleni w tym pędzącym świecie...





Dalej do ogrodu zaprasza tajemnicza dama
 otoczona jakże ulotnymi i delikatnymi płatkami kwiatów cebulowych...




Promyki słonka uśmiechają się do kielichów uroczej sasanki 
i tym samym powodują rozbudzenie kącika wokół małego płotka z dzbanuszkami...





Nowy nabytek na targu staroci ozdabia kącik wokół huśtawki, a wypływający z niego bluszczyk po jakimś czasie dotknie - mam nadzieję, niezniszczalne kwiaty ciemiernika...




 Długo oczekiwany moment wiosennego ogrodu to kwitnienie wczesnych odmian azalek 
 i miniaturowych rododendronów. Szkoda, że tylko kilka dni cieszą nasze oczy te cudowne krzewy. Jednak jest sposób, żeby cieszyć się ich kolorami dłużej. Wystarczy kupić kilka odmian o różnych porach kwitnienia... 




Pieris japoński to kolejny nowy nabytek w tym roku - zobaczymy jak sobie poradzi w ogrodzie, 
czy dobre stanowisko mu wybrałam, czy nie przemarznie po zimie...





I jeszcze ostatni myk na jeden z ulubionych kącików
 rozświetlony przez kwitnący miniaturowy, ale dosyć wiekowy rododendron...





Wspomnienie sasanek, które uwielbiają delikatne wiosenne słoneczko i odwracają swoje kielichy właśnie w jego kierunku... 
Kto z nas nie lubi takich cudownych promieni słońca, zwłaszcza o takiej porze roku...





Promienie słońca dotarły do nawet najbardziej zacienionych kącików - 
tylko czekać, aż wyleją się barwami ciekawych kolorów...





Kwiatem, który niewątpliwie rozświetla każdy ogród jest prymulka, jej kolory wyjątkowo rozweselają nawet chłodny i deszczowy ogród...







A to jeszcze inna odmiana, ale równie ciekawa...





Pod lipą - jeszcze bezlistną, jeszcze w pełni słoneczną
 delikatne kolory różnych krzewów rozweselają zielone kąty...





Wiejski ogródek powoli rozpoczyna swój popis kolorami...
W kolejce czekają pysznogłówki, orliki, liliowce, ostróżki, lawendy i inne...






Żeby nie było zbyt nudno na tym zakończę przechadzkę po ogrodzie.
Innym razem pokażę kolejne miejsca i różne nowe pomysły, które wraz z nowym sezonem
 przyszły mi do głowy...

Tajemniczą damą żegnam się z Wami i zapraszam na kolejne spacery
 po moim ukochanym królestwie...






Na koniec mała dygresja...
Bardzo się cieszę z tego, że ktoś czyta i ogląda moje posty, bo wiem, że ta praca nie idzie na marne...
Najwięcej frajdy sprawiają mi znajomi i nieznajomi, którzy zaczepiają mnie i pytają,
 kiedy znowu coś zobaczą ciekawego na blogu...
A zatem powracam dla Was i dla siebie, żeby nadal pisać ten wirtualny pamiętnik ze swojego życia...

Mam nadzieję, że pogoda wkrótce się poprawi...
Życzę Wam wielu wspaniałych chwil w Waszych ogrodach i nie tylko...
 

Do zobaczenia kochani, do następnego napisania :))) 

3 maja 2019

Wielkanoc 2019 - regionalny święcelnik



Witajcie :)))

Brzydka pogoda "przykuła" mnie do komputera...
Szybciutko wkładam zdjęcia z tegorocznych świąt - 
a dokładnie z kolekcji święcelników, czyli regionalnego ciasta wielkanocnego z moich okolic, 
 bez którego nie byłoby prawdziwych świąt w mojej rodzince...







Przepis na te pyszności znajduje się tutaj - zachęcam do wypróbowania...






Święcelnik najlepiej smakuje ze słodką kawą zbożową z dodatkiem mleka.
Gdyby kogoś zdziwiła moja kolekcja ciast to muszę wyjaśnić, że są one różnej wielkości - od talerza stołowego do talerzyka deserowego - to zależy jaki garnek miałam akurat pod ręką. 
Dlaczego tak dużo - wszak rodzinę trzeba podzielić, a nowych zapoznać - zwłaszcza w święta...





W mojej okolicy święcelnik w każdym domu smakuje trochę inaczej...
Dużo zależy od tego, jakie proporcje soli i cukru dodajemy do ciasta.
Są rodziny, które pieką święcelnik w formie chleba, są takie, które do wypieku używają form do ciast.
Mój przepis pochodzi od mojej babci, która zdążyła go przekazać nowym pokoleniom.
Muszę dodać jako ciekawostkę, że często ludzi odraża połączenie składników, ale kiedy skosztują już gotowego ciasta są zadziwieni jego smakiem i zapachem...
No właśnie - ten specyficzny zapach upieczonego ciasta drożdżowego oraz zapach szynek i kiełbasek w środku, to właśnie to najlepsze, co wiąże się ze wspomnieniami świąt z dziecięcych lat...
Jakże moglibyśmy zapomnieć o tak cudownej tradycji...
I jeszcze jedno - dla "leniuszków" lub zabieganych, którzy nie mają czasu, żeby upiec ciasto - miejscowe piekarnie zrobią to za nich...






Może Was też skuszę na te pyszności...
Pozdrawiam poświątecznie :)))