31 sierpnia 2017

Prośba o głosy w konkursie fotograficznym


Witajcie :)))

Mam ogromną prośbę do odwiedzających bloga, aby wsparli naszą fotoksiążkę z wakacji.
Nasza konkurencja jest bardzo silna, mimo tego nie poddajemy się i liczymy na ludzką życzliwość. 
Być może kogoś zainteresuje ten kierunek wakacji,
 a może po prostu odwiedzicie wraz z nami ten zakątek świata...


Album zobaczysz   Tutaj





Choć Sri Lanki nie pokonamy
o Wasze głosy wciąż prosimy...
Konkurs trwa jeszcze tylko dwa dni,
ale być może to wystarczy...
Żeby spełnić nasze marzenia -
prosimy o głosy do ich spełnienia...

Cieplutko wszystkich pozdrawiam :)))
Pa, pa, pa :)))

15 sierpnia 2017

Nowa odsłona kapliczki w ogrodzie


Witajcie :)))

Dzisiaj wpadam szybciutko z nową odsłoną naszej kapliczki.
Nie bez powodu robię to właśnie teraz, bo dzisiaj ważne święto w kościele katolickim -
Matki Bożej Zielnej.




Początki naszego ważnego miejsca w ogrodzie opisywałam w poście TUTAJ (kto chętny może poczytać). Od tego czasu trochę się zmieniło, ale najważniejsze jest wnętrze, które wypełnia magia drewnianej figurki Matki Boskiej z dzieciątkiem...




Tak... wiem, że się dziwicie ponieważ marzyłam o wykutej w kamieniu figurce,
 natomiast ta w środku jest z drewna. A skąd ten pomysł?
Pewnej niedzieli odwiedziliśmy tradycyjnie Wodzisławski Targ Staroci i okazało się, że wśród różnych rupieci stała sobie samotna i nikomu niepotrzebna drewniana figurka... 

Przywędrowała do Polski prosto z Niemiec porzucona po remoncie domu.
Widać, że nie było jej dane całkowite zniszczenie...  Zauroczyła nas od pierwszego wejrzenia...




Kiedy zobaczyłam ją pierwszy raz - zapomniałam zupełnie, że marzyła mi się zupełnie inna figura...
Tą skojarzyłam z naszą drewnianą kapliczką i jej naturalnym wyglądem -
 dlatego tak bardzo mi się spodobała.




Dziś zdobi wnętrze naszej ogrodowej świątyni i przyciąga wzrok odwiedzanych nasz ogród gości...
Nie każdy potrafi docenić jej piękno, ale dla nas - gospodarzy jest wyjątkowa...




Pod kapliczką ciągle coś kwitnie od wczesnowiosennych kwiatów, po późnoletnie.
Ostatnio natrafiliśmy na niespodziankę, bo pod kapliczką w środku lata zakwitły pierwiosnki...
To coś niesamowitego dla nas... Kto uważny - dostrzeże je na zdjęciach...


Na dziś to wszystko...
Uciekam i obiecuję nadrobić zaległości blogowe...
Życzę wszystkim pięknego i udanego wypoczynku :)))

6 sierpnia 2017

Wizyta w Funchal i wschodnie wybrzeże Madery


Witajcie :)))

Porywam Was dzisiaj na wycieczkę wokół wschodniego wybrzeża Madery.
Chętnie opowiem o miejscach, które zauroczyły nas swoimi krajobrazami
 i typowym dla wyspy - leniwym klimatem... Wrócimy północno-wschodnimi drogami,
a rozpoczynamy od stolicy Madery - miasta Funchal.




Być na Maderze i nie odwiedzić stolicy to... jak być w Egipcie i nie zobaczyć piramid... 
Dlatego pierwszy cel podróży i kierunek na mapie to dojazd do Funchal.

Z Ponta Delgada kierujemy się na Sao Vicente, a potem na południe -
 w ten sposób "przecinamy całą wyspę na pół".
Przed nami najdłuższy do pokonania tunel... Po wyjeździe z niego pogoda jest zupełnie inna - 
na niebie pojedyncze chmurki, a słonko grzeje coraz mocniej...





Droga okazuje się prosta, a wiedzie przez Encumeadę,
 czyli najpiękniejszą drogę przez góry i wysokie wzgórza - 
całe porośnięte drzewami i inną specyficzną dla wyspy roślinnością.





  Zbliżamy się do południa wyspy i cały czas kierujemy na Funchal.
Naszym celem jest stolica, więc przy drugim zjeździe z autostrady udaje nam się wjechać na samo nabrzeże oraz prosto pod kolejkę linową i parking. Zresztą chyba wszystkie zjazdy kierują się 
w stronę oceanu, zatem każdy trafi do nabrzeża.
 




  Będąc w stolicy nie można pominąć tego miejsca...
Kolejka usytuowana jest ponad miastem, a jej punkt docelowy to wzgórze Monte
 wraz z przepięknymi ogrodami i bujną roślinnością.
Pod sobą widzisz autostradę, plantacje bananowców, przeróżne domki i drogi, dróżki oraz ścieżki prowadzące do prywatnych posesji. Widoki są naprawdę cudne...









 Na wzgórzu widoki są najpiękniejsze -
panorama całego miasta leży u twoich stóp, 
a ty delektujesz się każdym zakamarkiem otaczającej cię przestrzeni...





 
Od razu rzucają ci się w oczy rośliny, jak z czasów prehistorycznych -
 ogromne drzewo - paprocie i potężne agapanty. 
Chodzisz wśród tej zieleni, jak błędna owca i nie wiesz co dalej...
A dalej możesz odwiedzić ogrody, które znajdują się na samym wzgórzu
 lub pojechać następną kolejką w inny rejon do następnych ogrodów...












Kolejnym punktem, który koniecznie trzeba zaliczyć na Maderze jest zjazd wiklinowymi saniami prowadzonymi przez doświadczonych Maderyjczyków. Właśnie tymi saniami pokonasz drogę
 ze wzgórza Monte w kierunku centrum stolicy. Dodam tylko, że to niesamowita frajda i przeżycie, kiedy jedziesz saniami krętymi i stromymi uliczkami z niebanalną szybkością... Momentami myślałam, że rozbijemy się o budynki lub wjedziemy pod samochód -
 na szczęście dojechaliśmy bez problemu do celu...





Spacerek uliczkami, obok słynnego targowiska i nabrzeża portowego kończy wizytę w stolicy Madery. Ciągnie nas do kolejnych atrakcji, a zwłaszcza do odwiedzenia wschodniego wybrzeża wyspy.




Zatem ruszamy...
Kolejny punkt na mapie to przejazd pod lotniskiem w Santa Cruz.
Tak... dosłownie tak jest, bo lotnisko znajduje się na grubych betonowych palach tuż przy samym nabrzeżu, a pod nim biegnie droga...









Niestety przegapiliśmy po drodze Machico - 
miasto słynące z piaszczystej plaży usypanej z piasku Sahary.
Na pewno miejsce doskonałe dla rodzin z dziećmi, dla których zabawy w piasku są największą frajdą.



Zdjęcie pochodzi z internetu


Zdjęcie pochodzi z internetu



 Jadąc wschodnim wybrzeżem natrafiamy na wyjątkowe miejsca, 
w których oczywiście się zatrzymujemy. Być może już nigdy nie powrócimy w te strony,
 chociaż kto wie...




 
Kierując się powolutku na północ docieramy do Santany.
Jadąc główną ulicą natrafiliśmy na odrestaurowane trójkątne domki pierwszych Maderyjczyków. 
To wielka ciekawostka dla turystów. Właściciele niektórych domków zapraszają do środka - częstują ciasteczkami i napojami, robią zdjęcia. Bardzo się cieszą, że odwiedzasz ich siedzibę...







 Jadąc w kierunku Ponta Delgada natrafiasz na nieziemskie widoki. 
Napotkani po drodze Maderyjczycy częstują cię przeróżnymi dziwnymi owocami
 nie będąc nachalnymi przy zakupie... Dziwi to bardzo, ale tak jest naprawdę...







Dalsza droga wymaga od kierowcy nieco umiejętności...
To już nie autostrada, a raczej kręte dróżki niejednokrotnie prowadzące wysoko w górach - 
zatem i serpentyny i trudne podjazdy...
Docierając do Ponta Delgada dochodzisz do wniosku, że jesteś w cudownym miejscu - 
trochę kapryśnym, ale mimo wszystko cudownym...






Na dziś to wszystko...
Jeżeli Was zaciekawiłam, zapraszam na kolejny post -
zachodnie wybrzeże Madery.

Pa, pa, pa...
 do zobaczenia następnym razem :)))

Życzę wszystkim wymarzonych i udanych wakacji!!!