15 lipca 2017

Tydzień wrażeń na Maderze...




Wakacje na Maderze to jedna wielka przygoda...
Każdego dnia masz inną aurę,
 która zmienia obłędne widoki w jeden wielki spektakl.
 Przy tym masz rześki klimat pozwalający zwiedzać tajemnicze zakamarki wyspy.
 Szum oceanu towarzyszy ci cały czas podczas kąpieli słonecznych
a bujna roślinność pozwala nazwać wyspę pływającym ogrodem...





Wybór miejsca na wakacje nie był przypadkowy.
Od zawsze marzyłam, żeby odwiedzić ten zakątek świata.
Skutecznie odstraszały mnie informacje dotyczące lotniska na Maderze
 oraz bardzo wysokie ceny zarówno hoteli, jak i wycieczek na miejscu. 

Wystarczyło trochę szczęścia, trochę uważności i sprytu w ofertach Last Minute
 i nadarzyła się okazja, z której należało tylko skorzystać...
Przydała się też wiedza z różnych źródeł, ale głównie z inernetu i przeróżnych blogów podróżniczych.
Wreszcie nasze marzenie można było urzeczywistnić...






Okazało się, że lądowanie na Maderze nie jest takie straszne jak piszą,
 a samo lotnisko pobija kulturą i czystością zwłaszcza te w Grecji.

Po 4 godzinach i 50 minutach lotu liniami Travel Serwis zostaliśmy przewiezieni na północ wyspy
 do miejscowości Ponta Delgada. Dzięki tej około godzinnej podróży
 mogliśmy już zobaczyć uroki wyspy.







Wybór hotelu też nie był przypadkowy.
Hotel Monte Mar Palace zauroczył mnie z folderów i zdjęć...
Byłam tylko ciekawa rzeczywistego stanu rzeczy. I nie zawiodłam się...

Usytuowany na wysokim brzegu z bajecznym widokiem na wysokie góry, które co minuta przeistaczały się w inny obraz. Do tego ogromne okna w cały budynku - tylko po to, abyś mógł ten niesamowity widok podziwiać non stop...







Wszystko byłoby idealne, a jednak...
No właśnie, te jednak to pogoda...
Na północy Madery bardziej kapryśna z przewagą chmur porannych i wieczornych.
Dla ludzi pragnących stałego słońca i żaru z nieba proponowałabym południowe wybrzeże,
 ale coś za coś...
Takich bajecznych widoków z okien hotelu na południu nie zobaczycie...
Chociaż... mogę się mylić...







Wybierając się na Maderę trzeba pamiętać o jednej podstawowej rzeczy. 
To nie jest miejsce do ciągłego leżakowania i prażenia się na słońcu. 
To raczej miejsce do podziwiania, zwiedzania i odkrywania. Dla ludzi niespokojnych duchem, mających ogromną potrzebę poznawczą to idealne miejsce.
 Dla "leniuchów" - zastanowiłabym się...
Dlaczego?





Grzechem byłoby siedzenie w hotelu podczas gdy wokół tajemnice wyspy,
 bogactwo krajobrazowe i roślinne. 
Te dwie rzeczy można jednak wypośrodkować, nawet podczas takiego krótkiego pobytu na wyspie,
 jaki mieliśmy właśnie my.
Po każdej wycieczce wracaliśmy do hotelu szczęśliwi. W następnym dniu odpoczywaliśmy, leniuchowaliśmy i delektowaliśmy się pobytem w ofercie naszego hotelu.  





Jednak zrezygnowaliśmy z ofert wycieczek proponowanych przez biuro podróży. 
Powodem - bardzo wysokie ceny, ale przede wszystkim brak intymności podczas zwiedzania.
 Już w Polsce podjęliśmy się organizacji wycieczek na własną rękę. Okazało się, że w internecie jest sporo wiedzy na  temat gdzie pojechać, jaką trasą, co ciekawego zobaczyć. Wyspa nie jest przecież taka duża - 57 km długości i 22 km szerokości.
Bardzo przydatnymi stronami okazały się te znajdujące się TUTAJ oraz TUTAJ.






Przygoda zaczęła się już na lotnisku - emocje jakie towarzyszą lądowaniu na Maderze
 dochodzą do zenitu - zwłaszcza u osób, które nieco poczytały na ten temat w internecie.

Potem transfer do hotelu i jedno wielkie "wow"...
Zupełnie inne krajobrazy niż te, które zobaczyliśmy do tej pory. Inna roślinność, usytuowanie budynków, przewaga roślin egzotycznych, ogromne kaniony porośnięte bujną roślinnością. 
To wszystko powoduje, że nie możesz oderwać oczu od szyby i okien. Przy drogach, po obydwu stronach ciągną się kilometrami rabaty z hortensjami i agapantami. Momentami wydaje ci się,
 że rosną jak chwasty, gdyż jest ich tu niezliczona ilość. Często napotykasz drzewa przypominające
 te z czasów prehistorycznych. Ogromne plantacje bananów usytuowane kaskadowo
 na wzniesieniach. Lasy wawrzynowe rosnące po obydwu stronach drogi...






Wyspę opływa ze wszystkich stron ocean,
 którego szum i ogromne fale uspokajają nawet największego "nerwusa"...
Pojawiające się w wysokich partiach chmurki zmieniają obłędne widoki co chwilkę - tworząc nowe zjawiskowe obrazy...





Maderyjczycy są bardzo przyjaźni dla obcokrajowców.
 Po wyjeździe z każdego miasta widzisz duży napis "obrigado", czyli dziękujemy.
 Napotkani na wycieczkach będą cię częstować przedziwnymi owocami - nie chcąc nic w zamian...

Z początkiem lipca odbywa się na wyspie Święto Madery dotyczące autonomii tego regionu. 
Wtedy wszystkie ulice ozdobione są kwiatami, a w centrum miast i miasteczek 
odbywają się festyny i koncerty.







Zadziwiająca jest tu zmienność aury i bardzo łagodny klimat, który sprzyja osobom zwiedzającym wyspę. Nie jest zbyt gorąco, a rześkie powietrze umożliwia odwiedziny różnych zakamarków wyspy. Stąd częste powiedzenie, że jest to wyspa dla seniorów. I rzeczywiście - w hotelach przeważają osoby 
w granicach 40 - 60 lat, a nawet więcej. To jednak wcale nie przeszkadza, bowiem widząc starszą parę namiętnie spoglądającą w piękne widoki zobaczysz po prostu siebie - za parę lat...






Odwiedzając wyspę należy koniecznie skosztować lokalnych potraw i owoców, zwłaszcza bananów, które są maleńkie, ale za to mocno treściwe w smak i aromat.

Wyspa jest bardzo zielona, właściwie mało jest wypalonych suchych miejsc -
 te zdarzają się tylko w wysokich górach. 
Symbolem Madery jest roślina pod potoczną nazwą "rajski ptak", ale nie brak tu przeróżnych odcieni hibiskusa, ogromnych agapantów, czy bujnych hortensji. Oczywiście palmy, palmy i palmy, ale po to jedziemy na wakacje, aby całkowicie zmienić krajobraz i nacieszyć się rajskimi i egzotycznymi widokami...





Na Maderze jest mało plaż, zwłaszcza na północy.
 Jednak te rekompensują cudowne widoki na pluszczące wśród kamieni wody oceanu.
Można też skorzystać z opcji basenów z oceaniczną wodą w Porto Moniz. 
Pobyt w tym miejscu to niezapomniane wrażenie i radość
 z kąpieli w wodach oceanu wśród wulkanicznych skał.







Czym zaskoczyła nas jeszcze Madera?
Właśnie tym, że tak mały ruch jest na drogach, że bez problemu wypożyczysz samochód, 
że drogi są lepiej opisane niż w naszym kraju...

Podróżowanie samochodem po nieznanym to opcja, która bardzo nam odpowiada.
 Lubimy komfort swobody podczas wyboru właściwych miejsc do odkrywania. 
Lubimy mijać to, co nas nie interesuje, a skupić się na czymś, co warte większej uwagi.
Lubimy zatrzymać w wyjątkowym miejscu i delektować się nim przez dłuższy czas...







Nigdy nie zapomnimy drogi płaskowyżem...
Klimat jak z horroru - mgła, spadek temperatury o 10 stopni, zabłąkane krowy, silny wiatr. Jechaliśmy szczytami gór i nie wiadomo było, czy droga się w końcu skończy, czy prowadzi dalej...






Innym wielkim przeżyciem było zdobycie (wprawdzie samochodem) jednego ze szczytów Madery. 
Uważamy to za wieli wyczyn - bardzo długa jazda serpentynami, z nieziemskimi widokami,
 a momentami bardzo silnym wiatrem, by w końcu dotrzeć do jednego z największych szczytów Madery i zobaczyć całą wyspę z góry.
To było niesamowite przeżycie...






Frajdą i wielkimi emocjami zakończyła się przejażdżka wiklinowymi saniami w stolicy Madery - Funchal. Jadąc 2 km odcinkiem z wysokiej góry, pokonujesz ostre zakręty i budynki po obydwu stronach ulicy. Masz wrażenie, że w końcu się gdzieś rozbijesz... Nic bardziej mylnego - sanie prowadzone są przez doświadczonych Maderyjczyków, którzy umiejętnie nimi kierują, 
by w końcu dotrzeć do celu.





Nie zapomnimy widoku malutkich jaszczurek występujących tu w ilościach naszych dżdżownic,
 które są jednak niegroźne - szybko uciekają pod wpływem najmniejszego hałasu...


 

Można by tak pisać i pisać w nieskończoność, ale nie chcę was zanudzać...
Dla zainteresowanych proponuję 3 kolejne posty zawierające nasze wrażenia dotyczące zwiedzania części wschodniej, zachodniej i centralnej wyspy.

Podsumowując:
Madera zaskoczyła nas bardzo pozytywnie.
To wielka przygoda, coś zupełnie innego od dotychczasowych naszych wyjazdów. 
Być może zbyt długo odpoczywaliśmy nad basenem Morza Śródziemnego...
Wniosek:
warto czasem zapuścić się w zupełnie inny rejon...





P. S. Pamiętajcie - zdjęcia nigdy nie oddają tego, co można zobaczyć naprawdę, 
dlatego zachęcam do odwiedzin tego zakątka świata...

Pa, pa, pa...
Do zobaczenia, do następnego napisania :)))