26 września 2016

Jesienny wianek - wersja ekspresowa


Witajcie :)

Dzisiejszy wianek jest przykładem na to, że wystarczy kilka elementów, odrobina pomysłu 
i w pięć minut mamy wspaniałą, naturalną ozdobę na zewnętrzne drzwi.
Do tego dochodzi satysfakcja z wykonanej własnymi rękami pracy, za niewielkie pieniądze
 i z możliwością ponownego wykorzystania.





To niesamowite, że brak czasu wyzwala w nas przeróżne pomysły, a materiały do tworzenia znajdują się właściwie w zasięgu ręki - w naszych ogrodach, w lasach, obok nas...

Tak było z moim wiankiem - zapatrzona w urodę jesiennych piękności - różowych wrzosów, 
które wyjątkowo dały popis pod koniec lata - postanowiłam je wykorzystać do tworzenia.










Bazą do pracy był gotowy, upleciony z gałązek wianek o dosyć ciekawym kształcie. To spowodowało, że kompozycja nie musiała być zbyt mocno ozdabiana przez inne elementy - raczej prosił się w tym wypadku minimalizm. Postanowiłam więc wykorzystać tylko wrzosy i jutową taśmę oraz kawałek białego sznurka do zawieszenia całości. Nie korzystałam z kleju na gorąco, przez co czas wykonania wianka skrócił się jeszcze bardziej. A tak miej więcej wyglądały etapy pracy.









Na koniec chciałam się z Wami podzielić bardzo miłą niespodzianką, jaka ostatnio mnie spotkała. Otóż pewnego razu odebrałam z poczty malutką paczuszkę, która dotarła do mnie z Małopolski 
od Basi z cudownego bloga Pięć pór roku.
W paczuszce znalazły się moje ulubione grzańce (skąd wiedziałaś, że je uwielbiam...), "coś na bioderko" oraz przecudnej urody bransoleta. To wszystko za odgadnięcie zagadki, która pojawiła się na blogu Basi. Bardzo dziękuję za tak miłą niespodziankę!





A teraz tłumaczę się z nieobecności w świecie blogowym - 
otóż to początek roku szkolnego oraz prace ogrodowe, które pochłonęły mnie na całego...
 Mam nadzieję, że długie jesienne wieczory poprawią ten stan rzeczy...


Bardzo dziękuję wszystkim, którzy mnie jeszcze odwiedzają i przesyłam moc pozytywnej energii 
na początek jesiennych dni...

18 września 2016

Na pożegnanie lata - różowe piękności w ogrodzie


Witajcie:)

Lato powoli odchodzi...
Czas przygotować się na zmianę barw w ogrodach,
zmianę aury pogodowej, ale też zmianę naszego funkcjonowania...

Na pożegnanie lata dzisiaj podpatrzone życie piękności ogrodowych w różowej odsłonie.

Zapraszam chętnych na spacer wśród przeróżnych aranżacji i kompozycji ogrodniczych.

Rozpoczynam od kocanki ogrodowej - bardzo wdzięcznej rośliny, którą można wykorzystać na suche bukiety lub do różnych dekoracji.




Kocanki rosną w niedalekim towarzystwie wyjątkowych, ale też znanych wszystkim i bardzo łatwych w uprawie jednorocznych szarłatów. Ich zwisające kwiatostany przyciągają wzrok każdej przechodzącej obok osoby...





Swój letni sezon zakończyły trzy bagienne rośliny: krwawnica pospolita, ketmia błotna 
i sadziec konopiasty. Dzięki całoletniemu podlewaniu dały radę w suchej i gliniastej ziemi.  
Swoją urodą cieszyły każdego gościa...





Ketmia urzeka kwiatami w rozmiarze XXL, ale wymaga naprawdę żyznej i wilgotnej ziemi,
 aby ukazać swoje piękno. To bardzo delikatna i krucha roślina. Zdarza się, że kwiaty cieszą oko tylko jeden dzień...






Sadziec zwany inaczej zielem świętego Jana wydziela niesamowity zapach, który przyciąga trzmiele, pszczoły i motyle. Dostałam go od zaprzyjaźnionej ogrodniczki i w tym roku pierwszy raz zakwitł w całej okazałości.

  



Wielką niespodziankę zrobiły nam niektóre odmiany powojników, które u schyłku lata pokazały swoją delikatną urodę... To cudowne zakończenie letniej pory roku...






Lilioworóżowe kwiatostany chabra białawego kolejny raz rozświetliły kącik przy źródełku. 
Być może cieniste położenie rośliny spowodowało opóźnienie kwitnienia...
 




Trwałość tych kwiatów zyskuje aprobatę wielu ogrodników.
To hortensje bukietowe - swoisty rodzaj kameleonów wśród roślin.
Zmieniają barwę w zależności od podłoża - mogą z niebieskiej zmienić się w różową, białą, 
a nawet zieloną...






Pewnego razu pojawiła się w moim ogrodzie i zapewne pozostanie w nim na zawsze...
To drobniutka firletka o amarantowo-różowych kwiatach i szaro-oliwkowych łodyżkach.






Po raz drugi zakwitła wśród iglastych dostojna pnąca różyczka.
Ożywiła tym samym smutny zielony kąt...





Kącik niebieski przełamują kwiaty i owoce zwisającej truskawki.
Całe lato smakowaliśmy jej aromat i podziwialiśmy intensywność barwy.





Jak co roku nie zawiedliśmy się na kwiatach hibiskusa.
Najlepiej prezentowały się w promieniach zachodzącego słońca...






Wędrując po ogrodzie co jakiś czas spotykasz inną niespodziankę.
Jedną z nich jest poniższa piękność, która pojawiła się nie wiadomo skąd... Być może z delikatnym podmuchem wiatru nasiona znalazły swój nowy dom w moim ogrodzie, aby pozostać w nim 
na zawsze...






Pod kapliczką podziwiamy ostatnie płatki króla półcienia - różowego niecierpka.






W tym roku zagościła w ogrodzie nowa odmiana jeżówki o różowej barwie i najeżonym środku. 
Mam nadzieję, że będzie jej dobrze i rozgości się na dobre...




  


Różowe pelargonie to już tradycja w corocznym obsadzaniu różnych części ogrodu. 
Jedną z nich jest właśnie ta na starym pniu drzewa, która w półcieniu czuje się najlepiej
 i wraz z towarzysząca jej żółtą trzmieliną tworzy niezwykle klimatyczny zakątek...  







I wreszcie te, które przypominają o schyłku lata, ale też zapowiadają nadejście kolorowej i pięknej jesieni - zimowity - ostatnie kwiaty cebulowe. W moim ogrodzie o odcieniu bladofioletowym, ale widziałam także ich różową odmianę...






Jest jeszcze wiele innych różowych akcentów ogrodu, ale nie chcę Was zanudzać...

Póki co cieszmy się końcówką lata i darami jakie daje nam ogród zarówno ten kwiatowy,
 jak i ten owocowy.

Przed nami piękny czas - barwna i cudowna wczesna jesień.
I pomimo tego, że aura za oknem zmieniła się drastycznie to cieszę się z każdej kropelki deszczu
bo ziemia w ogrodzie momentami zaczęła pękać od suszy, a i moje siły w kwestii podlewania już się skończyły...

Zatem powoli, powoli wkraczamy w bardziej spokojny rytm życia ogrodu.


Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedziny i wspaniałe komentarze. 
Tak sobie pomyślałam, że po co miałby istnieć blog, gdyby pod wpisami nikt się nie wypowiadał...  

Pozdrawiam wszystkich bardzo, bardzo cieplutko :)    

    
  

9 września 2016

Pamiątki z "Naftaliny"


Witajcie:)

Dzisiaj obiecany post dotyczący wizyty w "Naftalinie".
Dla wtajemniczonych oraz dla osób, które pierwszy raz czytają o tym miejscu przypominam, 
że obecna nazwa sklepu ze starociami brzmi "Coś na mole".
Znajdziesz go w Łomnicy (dolnośląskie), na trasie z Jeleniej Góry do Karpacza
oraz na FB - wpisując hasło "Naftalina".

 






  Przejeżdżając obok budynku, w którym usytuowany jest sklep, od razu zwracasz uwagę
 na niezwykłość tego miejsca.
Umieszczone po obu stronach kwiaty zapraszają przejezdnych do odwiedzin. 
Zatrzymujesz się od razu, żeby zaspokoić swoją ciekawość i pozyskać informacje o godzinach otwarcia sklepu.
Wystawki w oknach jeszcze bardziej podsycają atmosferę, ale czekasz cierpliwie
 do przybycia gospodarza, który otworzy drzwi swojego królestwa...









Przekraczając próg sklepu od razu uderza cię zapach starych przedmiotów, wysuszonych ziół, ceglanych ścian i zapalonych świec.
Powolutku wczuwasz się w magiczny klimat "Naftaliny"...
























 
Jesteś ciekawy każdego zakamarka, każdej szczelinki, każdej półeczki - właściwie każdego metra zagospodarowanej przestrzeni...
Przechodzisz przez kolejne pomieszczenia i... tak naprawdę czujesz niedosyt, kiedy nagle kończy się zwiedzanie...

























Wracasz z powrotem i szukasz przedmiotów, które nie tylko ujęły cię swoją urodą, ale będą kolejnymi skarbami - tym razem w twoim otoczeniu.
Przeglądasz wszystko skrupulatnie, właściwie chciałbyś do domu zawlec połowę galerii... 




 



















"Druga połówka" szybko sprowadza cię na ziemię i ostatecznie zabierasz kilka drobiazgów
 na pamiątkę...
Myślisz jednak, że kiedyś tu powrócisz po inne skarby, które utkwiły ci w głowie...




 















 







Z Łomnicy udajemy się prosto do Proszówki - poprzedniego miejsca "Naftaliny".
Tutaj zupełnie inny klimat, inne przedmioty i wyposażenie sklepu pod nazwą Galeria "Stare Klimaty".
Z poprzedniego pozostały tylko naczynia po obu stronach schodów -  
wypełnione roślinnością odpowiednią do obecnej pory roku.
Nie ma już wiszących w okiennicach charakterystycznych aniołków, które pilnowały galerii...





















Właściwie masz do zwiedzenia tylko dwa pomieszczenia, ale wyposażone w przeróżne drobiazgi,
 ozdoby oraz szklane i porcelanowe naczynia, wazony...
Również stare obrazy i wyjątkowe solidne meble - być może komuś przypadną do gustu...

















Zabieram stamtąd zielony przedwojenny wazon z przeznaczeniem do uzupełnienia swojej kolekcji.
Przydał się do uwydatnienia lawendowego bukiecika w salonie kominkowym.












Po wizycie w "Naftalinie" przybyło nieco skarbów w naszym ogrodzie. 
Kącik niebieski uzupełnił się o kolejne "klamoty"...












Nie mogłam się oprzeć starej poobijanej miseczce w kolorowe kwiaty. 
Okazała się bardzo praktyczna, bo całe lato zbieraliśmy do niej różne owoce i warzywa, 
aby ostatecznie osiąść na maszynie Singer w towarzystwie ozdobnych dyń.






















Wizyta w "Naftalinie" była kolejnym ciekawym doświadczeniem dla nas.
Mamy taką skrytą nadzieję, że właściciel galerii powiększy ją o kolejne pomieszczenia 
 pełne zaczarowanych starych przedmiotów...
Polecamy odwiedzenie tego miejsca w razie pobytu w okolicach Karpacza i Jeleniej Góry.

A czy Wy odwiedziliście "Naftalinę", i czy ujęła Was swoim magicznym klimatem...







Do zobaczenia w następnym poście.
Pozdrawiam gorąco wszystkich odwiedzających :)